psycholog dziecięcy, pomoc okołoporodowa, rodzicielstwo, chustonoszenie

Nietrzymanie moczu dotyka co trzecią kobietę | Rozmowa z Anną Jakóbik

Nietrzymanie moczu to dolegliwość, której doświadcza bardzo wiele kobiet – szczególnie w okresie okołoporodowym oraz okołomenopauzalnym. To problem społeczny, o którym trzeba mówić. Warto również wiedzieć, że można mu zapobiegać oraz leczyć. Gdzie szukać pomocy? Jak na co dzień wspierać obszar dna miednicy? Czy z punktu widzenia kondycji dna miednicy lepiej nosić dzieci na rękach czy w chuście? M.in. o tym rozmawiam z Anną Jakóbik – fizjoterapeutką specjalizującą się w uroginekologii.

Poporodowe nietrzymanie moczuAnna Jakóbik – fizjoterapeutka zafascynowana obszarem kobiecego dna miednicy. Certyfikowana Terapeutka Uroginekologiczna i Terapeutka treningu dna miednicy wg koncepcji BeBo®. Redaktorka Kwartalnika Laktacyjnego. Miłośniczka zdrowego jedzenia, po studiach z zakresu żywienia człowieka zdrowego i chorego. Z pasji Instruktor Masażu Shantala i Doradca Noszenia ClauWi®. W pracy zawodowej łączy wszystkie umiejętności, wspierając kobiety na każdym etapie macierzyństwa. Prywatnie szczęśliwa żona i mama 3-letniej Gabrysi i 1,5-rocznej Oli. Kontakt do Ani znajdziecie na stronie www.pelvimama.com.

Patrycja Klimek-Wierzbicka: Aniu, jak to się stało, że zainteresowała Cię uroginekologia?

Anna Jakóbik: Kiedy zaszłam w pierwszą ciążę, zorientowałam się, że kobiety mogą mieć problem z dostępem do rzetelnej i sprawdzonej wiedzy uroginekolgicznej. Ilość mitów krążących w prasie i w internecie na temat mięśni dna miednicy jest bardzo duża. Z racji swojego zawodu zainteresowałam się rehabilitacją okołoporodową, a szczególnie uroginekologiczną. Od tego czasu szkolę się, zdobywam doświadczenie, żeby pomóc kobietom odnaleźć obszar dna miednicy i nauczyć je, jak dbać o jego wydolność. Jest on niezwykły, intymny, przez wiele kobiet nieodkryty. Czasem praca z nim wymaga wytrwałości i konsekwencji, ale wspólne dążenie do obranego celu przynosi ogromną satysfakcję.

P.K-W.: Uroginekologia brzmi nieco tajemniczo… Czy możesz rozjaśnić, czym zajmuje się ta dziedzina?

A.J.: Uroginekologia to dziedzina medycyny poświęcona leczeniu obniżenia narządów miednicy mniejszej, czyli pochwy, pęcherza i odbytnicy oraz nietrzymania moczu, gazów i stolca. Zaletą tej nauki jest fakt, że patrzy na obszar miednicy mniejszej w sposób całościowy – oceniając statykę, wzajemne stosunki poszczególnych składowych oraz ich wydolność. Fizjoterapeuci, dzięki swoim umiejętnościom, wspierają proces leczniczy w sposób zachowawczy, a w sytuacji, kiedy konieczny jest zabieg operacyjny, przygotowują pacjentkę do niego oraz prowadzą również po zabiegu. W wielu przypadkach, przy dobrej współpracy, wraz z lekarzami i położnymi osiągamy naprawdę dobre efekty leczenia. Fizjoterapia jest nieoceniona – zwłaszcza w sytuacjach, kiedy dysfunkcja jest niewielkiego stopnia.

P.K-W.: Wiem, że masz za sobą długi proces edukacji i stale poszerzasz swoje umiejętności. Powiedz, kto może zostać specjalistą z dziedziny uroginekologii i gdzie szukać takich osób jak Ty?

A.J.: Uroginekologia jest stosunkowo młodą dziedziną, ale bardzo prężnie się rozwijającą. Lekarze specjaliści znajdują się w kilku większych miastach w Polsce. Jako dziedzina fizjoterapii również dynamicznie się rozwija – fizjoterapeuci i położne szkolą się na wielomodułowych kursach, dzięki którym mają uprawnienia do prowadzenia rehabilitacji uroginekologicznej. Zanim udamy się na spotkanie, warto zapytać o przygotowanie do prowadzenia terapii, aby mieć pewność, że spotykamy się z kimś, kto jest do tego przeszkolony.

P.K-W.: Jakie kobiety do Ciebie trafiają i z jakimi problemami?

A.J.: Pracuję głównie z kobietami w okresie okołoporodowym, zarówno z tymi w ciąży, jak i po porodzie. Najczęściej są to kobiety zaniepokojone tym, co się dzieje z ich ciałem – cierpią z powodu nietrzymania moczu, gazów lub stolca albo z wrażeniem, że w środku coś się obniżyło. Zdarzają się też kobiety cierpiące z powodu bolesnych stosunków. Kiedy kilka miesięcy po porodzie problem nie znika, decydują się poszukać specjalisty. Niektóre kobiety przychodzą najpierw na spotkania grupowe, np. warsztaty albo kręgi okołoporodowe poświęcone tej tematyce, a dopiero później decydują się na terapię indywidualną. Na takich spotkaniach kobiety widzą, że nie są osamotnione w swoim problemie, co więcej – dowiadują się, gdzie szukać pomocy. Czasem żałują, że nie trafiły na nie wcześniej. Wiele z nich żyło długo w przeświadczeniu, że z ich problemem nic się nie da zrobić, że to normalne. Warto wspomnieć o kobietach przygotowujących się bądź będących po operacjach uroginekologicznych (np. taśmy, siatki). Efekt, który towarzyszy udanej operacji, powinien być podtrzymany przez prawidłową aktywność mięśni dna miednicy. Tutaj jest potrzebne działanie interdyscyplinarne. Wciąż jest za mało kobiet, które mają świadomość, jak ważna jest profilaktyka dysfunkcji w obrębie dna miednicy – kobiet w ciąży czy w okresie okołomenopauzalnym. Dlatego też cieszy fakt, że coraz częściej mówi się o dnie miednicy i coraz więcej mamy w Polsce specjalistów z tej dziedziny – pracy jest naprawdę dużo.

P.K-W.: Jak częste są problemy z nietrzymaniem moczu u kobiet?

A.J.: Nietrzymanie moczu jest problemem społecznym. Mówi się, że co trzecia kobieta cierpi z tego powodu.

P.K-W.: To ogromna liczba!

A.J.: Tak, dla porównania – cukrzyca jest diagnozowana u ok. 9 procent. Dla większości kobiet gubienie moczu jest przyczyną obniżenia jakości życia. Nie mamy do końca świadomości, ile kobiet potrzebuje pomocy. Nie rozmawiamy, nawet w przyjacielskim gronie, na te tematy, po czym okazuje się, że prawie każda kobieta doświadczyła w swoim życiu choćby okresowo problemu nietrzymania moczu. W okresie okołoporodowym najczęściej spotkać się można z wysiłkowym nietrzymaniem moczu, czyli gubieniem go w sytuacji zwiększenia ciśnienia w jamie brzusznej np. podczas kichania, kaszlu, podbiegania. Warto podkreślić, że w okresie połogu taki objaw nie jest fizjologiczny, nawet jeśli kilka tygodni po porodzie zanika. Jest to zawsze sygnał, że dno miednicy wymaga naszej uwagi.

Poporodowe nietrzymanie moczuP.K-W.: Czy można rozprawić się z tym problemem raz na zawsze?

A.J.: Ciężko odpowiedzieć na to pytanie – jest to kwestia bardzo indywidualna, zależna od zaawansowania objawu, procesu diagnostycznego, odpowiednio prowadzonej terapii, ale też chorób współistniejących i zaangażowania pacjentki. Dobrze prowadzona rehabilitacja jest zawsze czynnikiem pozytywnie wpływającym na proces leczenia, a w wielu przypadkach dzięki niej dochodzi do zaniku nietrzymania moczu.

P.K-W.: To bardzo cenna wiadomość. Myślę, że może dać nadzieję wielu kobietom, które cierpią. Powiedzmy teraz może trochę o profilaktyce uroginekologicznej. Ćwiczenie mięśni dna miednicy poprzez ich naprzemienne zaciskanie i rozluźnianie opisywane jest w mediach jako złoty środek profilaktyczny oraz leczący wysiłkowe nietrzymanie moczu w okresie ciąży i połogu. A przecież nie zawsze w tym tkwi problem…

A.J.: Jeśli mówi się o rozluźnianiu to już jest duży sukces! Wciąż powielany jest mit o bardzo mocnym zaciskaniu mięśni dna miednicy albo stosowaniu kulek gejszy jako uniwersalnym sposobie na wyleczenie nietrzymania moczu. Może na ich przykładzie odpowiem na to pytanie. Żeby dno miednicy było wydolne, musi pracować w odpowiedni sposób – mieć zdolność odruchowego napinania, np. podczas kichania, ale też rozluźniania, jak np. podczas wizyty w toalecie. Problem z nietrzymaniem moczu może być (wśród wielu przyczyn) związany z osłabionymi albo ze zbyt napiętymi mięśniami dna miednicy. O ile ta pierwsza opcja wydaje się logiczna, zbyt duże napięcie nie jest już takie proste do wyobrażenia.

P.K-W.: Rzeczywiście, o tym nie mówi się za wiele…

A.J.: Jeśli kobieta ma ciągle napięte dno miednicy, nie ma ono zdolności, by kurczyć się bardziej w obliczu np. wzrostu ciśnienia w jamie brzusznej i w tych sytuacjach dochodzi do gubienia moczu. Jeśli pacjentka z tą formą będzie nosić kulki, a więc znów wprowadzać dno miednicy w stały, długotrwały skurcz – zamiast pomóc, jeszcze bardziej zmęczy mięśnie, których wydolność się jeszcze zmniejszy. Dążymy do tego, aby mięśnie dna miednicy miały swój prawidłowy tonus, czyli napięcie. Dodatkowo, jako że mięśnie dna miednicy zbudowane są z dwóch rodzajów włókien, sposób ich wzmacniania jest uzależniony od tego, których praca jest zaburzona. Stąd też nie bez przyczyny wielu fizjoterapeutów twierdzi, że nawet tak proste (jakby się wydawało) ćwiczenia napinania i rozluźniania mięśni dna miednicy należy wykonywać po konsultacji ze specjalistą!

Trzeba też pamiętać, że nietrzymanie moczu rzadko kiedy jest problemem tylko i wyłącznie mięśni dna miednicy. Należą one do skomplikowanego systemu stabilizującego ciało wraz z mięśniem poprzecznym brzucha, przeponą i prostownikami grzbietu. Jeśli jeden z tych elementów nie pracuje prawidłowo, praca pozostałych również nie jest optymalna. Dlatego też praca z nietrzymaniem moczu to praca z całym ciałem pacjenta, czasem z obszarami wydawałoby się bardzo odległymi, a jednocześnie mającymi wpływ na kondycję mięśni dna miednicy. Stąd też tak bardzo zachęcam do tego, by nawet najprostsze ćwiczenia skonsultować ze specjalistą. Wtedy będziemy mieć pewność, że sobie nie zaszkodzimy.

Nietrzymanie moczuP.K-W.: A co sprzyja dobrej kondycji mięśni dna miednicy? Na co zwracać uwagę na co dzień?

A.J.: Jest wiele czynników, dzięki którym możemy wspierać pracę mięśni dna miednicy. Myślę, że na początek warto je zlokalizować i się z nimi zaprzyjaźnić. Polecam też przyjrzeć się nawykom toaletowym i obciążeniom, które przyjmuje dno miednicy każdego dnia, a także postawie i masie ciała.

P.K-W.: Aniu, jak  w zasadzie ocenić kondycję swojego dna miednicy? Czy można to zrobić samodzielnie?

A.J.: Obiektywna ocena kondycji dna miednicy wiąże się z diagnostyką prowadzoną przez specjalistów z zakresu uroginekologii, jednak z doświadczenia mogę powiedzieć, że każda kobieta inaczej ocenia jakość swojego życia w tym kontekście. Można powiedzieć, że dno miednicy jest w dobrej kondycji, kiedy jest dla kobiety wsparciem w codzienności.

P.K-W.: No dobrze, przejdźmy więc do spotkania ze specjalistą. Jak wygląda takie spotkanie i na czym polega dalsza praca? Zgłasza się do Ciebie kobieta z nietrzymaniem moczu i co dzieje się dalej?

A.J.: Pracuję w Szpitalu św. Zofii w Warszawie. Codziennie spotykam się z kobietami na oddziałach w ramach jedynego w Polsce Programu Wczesnej Rehabilitacji Poporodowej. Nasz zespół stara się dotrzeć do każdej kobiety, szczególnie do tych mam, których ciąża zakończyła się porodem siłami natury. W trakcie takiego spotkania, po wnikliwym wywiadzie, przeprowadzam badanie palpacyjne mające na celu ocenę kondycji mięśni dna miednicy. Walor edukacyjny takiego spotkania jest nie do przecenienia. Wiele kobiet po raz pierwszy dowiaduje się, w jaki sposób prawidłowo napinać i rozluźniać mięśnie dna miednicy. Większość z nich jest zdziwiona, jak bardzo przy tych ćwiczeniach pracuje… głowa. Mitem jest, że możemy je ćwiczyć jadąc windą czy stojąc w kolejce po mięso. Ćwiczenia mięśni dna miednicy są bardzo precyzyjną procedurą, wymagającą zsynchronizowania wielu elementów, np. współpracy z przeponą oddechową. Na podstawie tego badania pacjentka otrzymuje zalecenia treningowe na okres połogu oraz, w sytuacji kiedy to koniecznie, jest kierowana na badanie kontrolne po upływie 6-8 tygodni bądź na dalszą diagnostykę. Zdarza się, że kobieta po porodzie, będąca w nowej sytuacji życiowej, z wirującymi hormonami, dowiaduje się, że obszar dna miednicy wymaga jej szczególnej troski. Wsparcie i empatia są tutaj moim sprzymierzeńcem – w końcu to badanie jest początkiem drogi do posiadania wydolnych mięśni dna miednicy. Dzięki zespołowi składającemu się z lekarzy, położnych i fizjoterapeutów możemy mieć pewność, że pomoc, którą niesiemy pacjentkom, jest na najwyższym możliwym poziomie.

P.K-W.: Jesteś również doradcą noszenia dzieci w chustach po szkole ClauWi®. Grzechem byłoby więc nie skorzystać z Twojego doświadczenia w tym temacie 🙂 Wiadomo, że sposób noszenia dziecka wpływa istotnie na kondycję mięśni dna miednicy. Jakich wskazówek udzieliłabyś kobietom po porodzie, które chcą nosić swoje dzieci?

A.J.: Chciałabym, aby kobiety pamiętały, że to one są oparciem, filarem dla dziecka podczas noszenia. Jeśli filar będzie stabilny, w dobrej pozycji, to będzie pozytywnie wpływać na ułożenie, a tym samym bezpieczeństwo dziecka. Niezwykle ważna jest prawidłowa postawa ciała podczas noszenia i motania. Często słyszymy stwierdzenie, że lepiej nosić w chuście niż na rękach. Zwykle wypowiadane jest ono w sytuacji, kiedy kobieta doświadcza już problemów bólowych, np. po porodzie. W takiej sytuacji chusta oczywiście będzie miała działanie odciążające w porównaniu do noszenia dziecka na rękach, jednak jest to rozwiązanie połowiczne, ponieważ bez odpowiedniego postępowania w czasie poza noszeniem, może skutkować pogłębieniem objawów.

P.K-W.: OK, czyli, jak rozumiem, w pierwszej kolejności warto zadbać o swoją ogólną kondycję i postawę ciała, która podlega zmianom w okresie ciąży i rzutuje na kondycję mięśni dna miednicy, a dopiero w drugiej kolejności myśleć o odciążaniu się za pomocą chusty, tak?

A.J.: Zgadza się. Co więcej, na pewno nie warto zwlekać z konsultacją ze specjalistą, jeśli noszenie nie jest dla nas komfortowe. Po pierwsze może to być sygnał, aby sprawdzić rodzaj i poprawność wiązania, ale też zadbać o swoje ciało. W wielu sytuacjach wcale nie trzeba rezygnować z noszenia – potrzebna jest tylko odpowiednia diagnoza, edukacja i działanie.

P.K-W.: W naszej kulturze, wśród osób noszących dzieci w chustach dominuje noszenie na przodzie ciała rodzica. Jak to wpływa na mięśnie dna miednicy? Czy Twoim zdaniem warto zachęcać mamy, żeby od początku nosiły dziecko na plecach, jak to się dzieje np. na Dalekim Wschodzie?

A.J.: Oba sposoby noszenia mogą wpływać pozytywnie i negatywnie na pracę mięśni dna miednicy. Zależne jest to od masy ciała dziecka, rodzaju wiązania i wydolności mięśni. Na pewno lepsze są wiązania symetryczne niż asymetryczne oraz takie, które wspierają prawidłową postawę osoby noszącej. W tym zestawieniu zdecydowanie wygrywa kangur i plecak prosty. Najbardziej kontrowersyjnym rozwiązaniem ze względu na postawę mamy jest kieszonka. Nawet prawidłowo zamotana może utrwalać ciążową pozycję ciała kobiety (biodra wypchnięte w przód), wpływając negatywnie na wydolność mięśni dna miednicy oraz obciążając odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Oczywiście dobór wiązania jest zależny od wielu czynników i nie zawsze wpieranie optymalnej postawy mamy po porodzie jest tym kluczowym. Warto pamiętać o odpowiednim dociągnięciu chusty, co oprócz bezpieczeństwa dziecka, zapewni większy komfort noszenia mamie.

P.K-W.: Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Oby jak najwięcej kobiet skorzystało z wiedzy i umiejętności specjalistów z dziedziny uroginekologii.

Poporodowe nietrzymanie moczuŹródła zdjęć: archiwum prywatne Anny Jakóbik, pixabay.com

Follow my blog with Bloglovin


Related Posts

Nosidło dla dzieci Storchenwiege Babycarrier

Nosidło dla dzieci Storchenwiege Babycarrier

Jeśli jesteście na etapie wyboru pierwszego nosidła dla swojego dziecka, przeczytajcie koniecznie o niemieckim nosidle Storchenwiege Babycarrier (model produkowany od 2015 roku). Dzieci zaczynają być noszone na różnym etapie wiekowym. Duża część rodziców sięga po chusty tkane, które są narzędziem najbardziej uniwersalnym, świetnie sprawdzającym się […]

Nosidło Fidella Fusion z płynną regulacją wielkości

Nosidło Fidella Fusion z płynną regulacją wielkości

Na rynku nosideł niewiele jest takich, które oferują płynną regulację wielkości panelu w zależności od gabarytów dziecka. Jeśli jakieś wpadnie mi w ręce, od razu świecą mi się oczy. Wybór nosidła dla dziecka nie jest wcale rzeczą prostą, tym bardziej, jeśli nosidło ma stałe wymiary. […]