psycholog dziecięcy, pomoc okołoporodowa, rodzicielstwo, chustonoszenie

Pomyśl o sobie dobrze

„Wiesz, ja czasami mam naprawdę dość. Chciałabym wyjść i nie wrócić.” – patrzysz na mnie niepewnie, jakbyś bała się, że Cię ocenię.
„Nie mogę go już słuchać, on non stop płacze.” – wyrywa Ci się mimochodem i widzę, że trudno jest Ci z tym, że ktoś to usłyszał.
„Jestem beznadziejna, nie potrafię nawet uspokoić swojego dziecka.” – mówisz ze łzami w oczach.
„Słyszałam, że kolki zdarzają się tylko wieczorem. Dlaczego ona płacze cały dzień?” – pytasz z irytacją.
„Wstydzę się wyjść z dzieckiem z domu, bo kiedy zaczyna płakać, wszyscy tak dziwnie na mnie patrzą.” – opowiadasz z żalem.
„Zobacz, jaki mam syf w domu. Nie umiem sobie zorganizować nawet mycia zębów.” – mówisz z mieszaniną wstydu i zmęczenia.

„Czy tylko moje dziecko tyle płacze? Co ze mnie za matka…”

Nie, nie tylko Twoje. Zapewniam Cię. Usiądź wygodnie i posłuchaj… Zdradzę Ci pewien sekret…

To, ile Twoje dziecko płacze w ciągu doby, nie świadczy o tym, ile jesteś warta jako matka. Nie istnieje żaden przelicznik, który określałby, jaka ilość płaczu dziecka odpowiada większym lub mniejszym kompetencjom rodzicielskim. Matka, której dziecko płacze niewiele i wygląda jak bobas z gazetki Lidla, wcale nie jest bardziej wartościowa niż Ty.

Niemowlę, które radośnie gaworzy przez większość dnia i zajmuje się sobą, podczas gdy mama zajmuje się swoim hobby/gotuje obiad (niepotrzebne skreślić) nie jest „bardziej normalne” od Twojego. Jest po prostu inne, ma inne potrzeby i inaczej reaguje na określony rodzaj stymulacji.

To, czy w Twoim domu panuje nieskazitelny ład czy też przepraszasz mnie na wejściu za porozrzucane śpiochy i kurz na meblach, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Jeśli jest tak czysto, że można jeść z podłogi, mogę jedynie mieć nadzieję, że masz świetną panią sprzątającą, pomocną teściową albo partnera, który nie boi się mopa. Jeśli z kolei mowa o wersji ze śpiochami i kurzem, to mam nadzieję, że się wyspałaś albo spędziłaś miły wieczór ze swoją drugą połową, zamiast dbać o to, „co ludzie powiedzą”.

rodzicielstwo

Emocje

Ludzie różnią się między sobą cechami osobowości oraz jej biologiczną komponentą, czyli temperamentem. Różnią się dorośli, różnią się i dzieci. Upraszczając, osobom niskoreaktywnym (dorosłym i dzieciom) niewiele zdaje się przeszkadzać i trudniej wyprowadzić je z równowagi. Dla osób wysokoreaktywnych (dorosłych i dzieci) wystarczy mały impuls, mała iskra, by wywołać efekt domina w postaci nasilonej reakcji emocjonalnej. Tacy właśnie jesteśmy – różni. Zaakceptuj. Pomyśl, co to w praktyce oznacza i żyj. Nie jesteś swoją emocją, ale Twoje emocje są częścią Ciebie. Może by się tak z nimi zaprzyjaźnić? Zastanowić, co mają Ci do powiedzenia?

Niestety, dość często jest tak, że ludzie, którzy pozwalają sobie na autentyczne przeżywanie swoich emocji, są dewaluowani przez otoczenie, dla którego okazywanie uczuć jest oznaką słabości. Tylko że wiesz co? Zaprzeczanie emocjom i usilne próby ich tłumienia nie wychodzą ludziom na dobre. Chcesz być zdrowa? Poczuj siebie. Zajrzyj w głąb.

Nowa rola

Człowiek nie jest równaniem z jedną niewiadomą. To nie jest tak, że z chwilą, gdy stajemy się rodzicami, w magiczny sposób spływają na nas pewne cechy, takie jak anielska cierpliwość czy niezniszczalność. Nikt nas w tajemniczy sposób nie pozbawia potrzeby snu, bliskości z innymi dorosłymi osobami, rozwoju osobistego czy zwyczajnej troski. Z chwilą pojawienia się w domu dziecka nie przeistaczamy się w samowystarczalne maszyny karmiąco-sprzątająco-gotujące, będące na usługach 24h/7. Jeśli jednak tak się dzieje, pomyśl, kto ma na to wpływ (może Ty?…) i czy tego właśnie chcesz. Czy możesz zrobić coś, żeby było inaczej?

Założę się, że słyszałaś o kobietach, które zdają się przeczyć temu, co przed chwilą napisałam. Jeśli uczestniczysz w rozmowach na forach internetowych czy w grupach dyskusyjnych, prawdopodobnie czytałaś opinie kobiet, które uważają, że „wszystko jest kwestią dobrej organizacji” i że „jeśli naprawdę się chce, to można wszystko”. Na pewno wiesz, że są kobiety, które podczas snu dziecka, mimo że same ledwo stoją na nogach, robią przeciery i placki jaglane, w  międzyczasie mopując podłogę. Dzień po dniu. Wieczorem, gdy wszyscy już śpią, one prasują mężowe koszule i gotują obiad na kolejny dzień. One tak wybrały. Ich święte prawo. Ty też możesz, ale wcale nie musisz.

rodzicielstwo

Nie musisz

Nie musisz się wpisywać w jakiś jeden, jedyny słuszny, społecznie akceptowany model rodzica, który zniesie wszystko i wyrzeknie się siebie, byle tylko nie zostać wyklętym przez resztę, byle wpisać się w schemat. Twoje dziecko również nie musi. Wiemy wszyscy, że nasze cywilizowane społeczeństwo bardzo lubi dzieci, ale tylko takie, które zachowują się cicho i niczego od dorosłych nie chcą. W zasadzie najbardziej lubi takie, których nie widać – tak samo jak i emocje lubi takie, które siedzą pod skórą, bo na wierzchu to przecież „nie wypada”. Niech no tylko Twój dwulatek położy się w buncie na chodniku i odmówi dalszego spaceru, a na pewno znajdzie się taki, który Cię za to oceni. So what? Jego ocena jest jego problemem i wcale nie musi być Twoim. Nie masz wpływu na to, co inni ludzie myślą lub mówią o Tobie, ale masz wpływ na to, jak zareagujesz, a więc co pomyślisz i jak się zachowasz.

Nie musisz udawać, że jest Ci lekko, jeśli w rzeczywistości przeżywasz trudne chwile. Pozwól sobie przeżywać swoje emocje bez wyrzutów sumienia. Nie mieszkamy w Ameryce, gdzie odpowiedź na pytanie „How are you?” zawsze jest taka sama. Myślę, że pomiędzy amerykańskim „I’m fine” i polskim malkontenctwem jest jeszcze ogromna przestrzeń do zagospodarowania – przestrzeń, w której jest miejsce dla szerokiej gamy emocji, które sprawiają, że masz świadomość tego, że żyjesz i że to życie jest prawdziwe, autentyczne, bez ugrzecznionej, obrzydliwie poprawnej ściemy.

Pozwól sobie czuć i myśl o sobie dobrze

Domyślam się, że możesz czuć złość, gdy Twoje dziecko miesiącami wybudza Cię wielokrotnie w nocy i nie masz szans na sensowny odpoczynek. Może nawet czujesz się z tego powodu winna. Złościć się na niemowlę? Straszne, nie? A przecież sen to jedna z bazowych potrzeb każdej żywej istoty. Wprawdzie w internecie krążą różne memy o tym, że rodzicielstwo to taki stan, który udowadnia, że życie bez snu jest możliwe, ale umówmy się – żarty żartami, ale jeśli dziecko dzień w dzień daje Ci w nocy do wiwatu, trudno, żebyś tryskała energią i z cierpliwością godną anioła wypełniała rolę mamy i wszelkie inne, które przyjęłaś lub które Ci narzucono (a Ty przyjęłaś 😉 ). Zastanów się, co byś pomyślała o innej osobie, która dzień po dniu, przez wiele tygodni lub miesięcy pokonuje własne zmęczenie i niemoc, podczas gdy reszta domowników śpi. Czy byłabyś dla niej tak samo surowa w ocenie jak dla siebie?

Domyślam się, że możesz czuć złość, jeśli przez kilka godzin dziennie słyszysz płacz swojego dziecka. Naprawdę Cię to dziwi i czujesz się winna? Dziecięcy płacz od zarania dziejów pozwalał ludziom przetrwać. Dzięki temu specyficznemu językowi, wobec którego mało kto pozostaje obojętnym, dzieci dopominały się bliskości, która gwarantowała im bezpieczeństwo – ochronę przed drapieżnikami czy też zagubieniem w drodze (ludzie przez większość swej historii prowadzili wędrowny tryb życia). To wszystko sprawia, że płacz dziecka potrafi skutecznie wwiercić się we wszystkie zmysły – szczególnie matki, która jest biologicznie zaprogramowana, by błyskawicznie reagować na sygnały wysyłane przez dziecko.

Kiedyś było tak, że matka i dziecko stanowili element spójnego systemu, w którym ludzie troszczyli się o siebie nawzajem. Czy spotkałaś się kiedyś ze stwierdzeniem, że do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska? Kiedyś tak to właśnie działało. Myślę, że nasi przodkowie byliby w szoku, gdyby zobaczyli system, w którym matka samotnie opiekuje się dzieckiem od rana do wieczora i jeszcze noc dostaje gratis. I tak czasem przez kilka lat…

Człowiek jest istotą wybitnie społeczną. Nie jest przystosowany do tego, by żyć w samotności i polegać jedynie na sobie. Spróbuj zatem odpowiedzieć sobie na pytanie o to, jak to się ma do obecnych czasów, w których matki z niemowlętami zamykają się na długie miesiące w domach (co najwyżej z przerwą na krótki spacer około południa, bo przecież wszyscy wiedzą, że to grzech nie wyjść na spacer…). Wyobraź sobie teraz, że jesteś inną osobą. Spójrz na tę matkę, która godzinami słyszy nieukojony płacz swojego dziecka, a w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby im pomóc. Co teraz myślisz? Czy dziwią Cię jej trudne emocje?

rodzicielstwo

Być może masz wrażenie, że przestałaś ogarniać swoje życie. Czujesz się winna, bo nie zawsze potrafisz znaleźć sposób na uspokojenie swojego płaczącego dziecka. Masz do siebie pretensje, bo dom „stoi na głowie”, a obcy ludzie sugerują, że pewnie to z Tobą jest coś nie tak, skoro dziecko płacze, obiad niegotowy i okna nieumyte. Wiem, wiem, te spojrzenia innych kobiet, które sobie „radzą”, cokolwiek to znaczy…

A ja Ci mówię: bądź dla siebie dobra i wyrozumiała. Zadbaj o siebie, potem o innych – właśnie tak. Bo z próżnego nawet Salomon nie naleje.

Źródło zdjęć: pixabay.com

Follow my blog with Bloglovin


Related Posts

Pierś zamiast kocyka

Pierś zamiast kocyka

Czy w okresie ciąży zastanawiałyście się nad tym, czy będziecie karmić piersią? A jeśli podjęłyście decyzję na tak, to czy myślałyście o tym, jak długo będziecie karmić? Przyznam, że ja będąc w pierwszej ciąży nie przywiązywałam do tych kwestii dużej wagi. I o ile karmienie […]

Nadprodukcja pokarmu, czyli rwący strumień mleka

Nadprodukcja pokarmu, czyli rwący strumień mleka

Jakże często słyszymy, że karmienie dziecka piersią zakończyło się przedwcześnie z powodu niewystarczającej ilości pokarmu. To, czy kobiece piersi wyprodukują odpowiednio dużą ilość mleka, zdaje się być głównym zmartwieniem świeżo upieczonych mam. A co jeśli mleka produkuje się za dużo? Czy istnieje coś takiego jak […]